Autor Wiadomość
aaa4
PostWysłany: Wto 12:16, 27 Mar 2018    Temat postu: zmeczenie

-Pewnie, ze mam. Wbudowany w moja walizeczke lekarska. Zwykly sprzet policyjny, ale ma taki zasieg, ze wystarczy.

-Raczej trudno bedzie sie kontaktowac z "Roza Poranka", skoro jej nadajnik rozbito w drobny mak.

-Co tez pan powie? A dlaczego zostal rozbity w drobny mak? Bo dlugo i swobodnie rozwodzil sie pan na mostku o wzywaniu na ratunek, wlasnie za pomoca tego nadajnika, atlantyckich sil NATO, a w tym samym czasie jakis spryciarz zazywal swiezego powietrza pod drzwiami sterowki, chlonac kazde slowo, ktore padlo z panskich ust. Wiem, na sniegu byly tylko jedne slady stop, moich wlasnych, ale ze tak powiem, powtornie wykorzystane. Co wiec robi nasz spryciarz? Pedzi natychmiast po wielki mlot.

-Zgoda, powinienem byl lepiej trzymac jezyk na wodzy. Naleza sie panu ode mnie przeprosiny, tylko cos mi sie zdaje, ze teraz to juz musztarda po obiedzie.

-Ja sam tez nie bardzo zapracowalem na odznaczenie za wybitne zaslugi, wiec damy sobie spokoj z tymi przeprosinami. Skoro juz pan jest tutaj... No coz, przynajmniej nie bede musial tak starannie pilnowac plecow.

-To znaczy, ze ten ktos czy ci ktosie chca sie do pana zabrac?

-Owszem, ten ktos czy ci ktosie chca sie do mnie zabrac. - Podzielilem sie z nim pokrotce wszystkim, co wiedzialem, nie zaglebiajac sie w moje wnioski i przypuszczenia, gdyz robienie mu w glowie takiego samego metliku, jaki ja mialem, wydawalo mi sie zupelnie bez sensu. - Zeby nie wchodzic sobie w parade - ciagnalem - umowmy sie, ze to ja bede dawal sygnal do rozpoczecia kazdej akcji, ktora uznam - lub uznamy - za stosowne podjac. Nie musze chyba dodawac, ze nie pozbawia to pana prawa do dzialania na wlasna reke w sytuacji bezposredniego fizycznego zagrozenia. Gdyby taka sytuacja zaistniala lub gdyby chocby tak sie panu tylko zdawalo, z gory otrzymuje pan moja zgode na przylozenie kazdemu tak, zeby padl bez czucia.

-Dobrze to wiedziec. - Po raz pierwszy blysnal zebami w usmiechu. - Byloby jeszcze lepiej, gdybym juz teraz wiedzial, komu to konkretnie mialbym przylozyc. A juz wrecz cudownie, gdyby zechcial mi pan zdradzic, co pan, dosc wysoki - jak przypuszczam - funkcjonariusz Ministerstwa Skarbu, i ja, funkcjonariusz tego ministerstwa zupelnie szeregowy, w ogole robimy na tej zapomnianej przez Boga i ludzi wyspie.

-Pierwszym i podstawowym przedmiotem zainteresowania Ministerstwa Skarbu sa pieniadze, w tej czy w innej postaci, ale zawsze pieniadze. I dlatego wlasnie tu jestesmy. Nie chodzi o nasze pieniadze, brytyjskie, chodzi o cos, co nazywamy miedzynarodowymi brudnymi pieniedzmi. W tej sprawie wszystkie banki centralne scisle ze soba wspolpracuja.

-Kiedy czlowiek jest taki biedny jak ja - mruknal Smithy - to zadne pieniadze nie sa dla niego brudne.

-Nawet fatalnie wynagradzany urzednik panstwowy taki jak pan nie tknalby tych pieniedzy. Pieniadze, o ktorych mowa, to pochodzacy z grabiezy lup z czasow drugiej wojny swiatowej. Te pieniadze zdobyto przelewajac morze krwi, i te ich czesc, ktora odzyskano - a w stosunku do calosci byla to czesc bardzo niewielka - odzyskano przelewajac krew. Jeszcze wiosna 1945 roku Rzesza nadal byla krajem bezcennych skarbow; latem po skarbach nie zostalo praktycznie sladu. Zarowno zwyciezcy, jak i pokonani kladli chciwa lape na kazdym wartosciowym przedmiocie, jaki wpadl im w oczy: zlocie, klejnotach, obrazach mistrzow, papierach wartosciowych - bo nie wiem, czy pan wie, ze papiery wartosciowe emitowane przez niemieckie banki czterdziesci lat temu do dzis nie stracily waznosci - i wywozili je we wszystkich mozliwych kierunkach. Zbednie chyba dodawac, ze nikt z bioracych w tym udzial nie uwazal za stosowne powiadomic o swych najnowszych nabytkach odpowiednie wladze. - Spojrzalem na zegarek. - Panscy zatroskani przyjaciele przetrzasaja w poszukiwaniu pana cala Wyspe Niedzwiedzia... a przynajmniej jej niewielki fragment. Ma to potrwac pol godziny. Najdalej za pietnascie minut bede musial przytaszczyc do glownego baraku panskie nieprzytomne cialo.

-To wszystko wydaje mi sie ponure i dosc nudne - powiedzial Smithy. - Wojna, grabieze, lupy... Duzo tego bylo?

-To zalezy, co dla pana jest duzo. Ocenia sie, ze alianci - mowiac "alianci" mam na mysli zarowno Anglikow i Amerykanow, jak tez posadzanych o niejedno Rosjan - zdolali odzyskac okolo dwoch trzecich calosci. To by znaczylo, ze nazistom i ich stronnikom pozostala nedzna jedna trzecia. Wstrzemiezliwe - wstrzemiezliwe, Smithy - szacunki wartosci tej jednej trzeciej podaja sume trzystu piecdziesieciu milionow. Funtow szterlingow, ma sie rozumiec.

-Wszystkiego razem bylo miliard?!

-Sto milionow w te lub w tamta.

-Pamieta pan te moja dziecinna uwage, ze to dosc nudne? Odszczekuje.

-Przyjmuje. No wiec ten lup trafil w najprzedziwniejsze miejsca. Czesc, rzecz jasna, spoczywa na sekretnych rachunkach bankowych. Czesc, glownie brzeczaca gotowka - na dnie kilku najglebszych jezior Alp Austriackich; ustalono to ponad wszelka watpliwosc, ale wszystkie proby odzyskania tego zlota spelzly na niczym. Wiem o dwoch Rafaelach zdobiacych podziemna galerie w domu pewnego milionera w Buenos Aires, o jednym Michale Aniele w Rio de Janeiro, kilku Halsach i Rubensach w pewnej nielegalnej kolekcji w Nowym Jorku i jednym Rembrandcie w Londynie. Ich posiadacze sa ludzmi, ktorzy albo byli, albo nadal pozostaja scisle zwiazani z rzadami lub silami zbrojnymi swoich panstw. Zainteresowane rzady nic w tej sprawie nie sa w stanie zrobic, a, co wiecej, wcale sie do tego nie kwapia. Przeciez w ostatecznym rozrachunku to wlasnie one na tym zyskuja. Nie dalej niz w koncu lat siedemdziesiatych pewien miedzynarodowy kartel wyszedl na rynek z niemieckimi papierami wartosciowymi z lat trzydziestych, w dalszym ciagu jak najbardziej waznymi, wartosci okolo trzydziestu milionow funtow. Probowali na gieldach w Londynie, Nowym Jorku i Zurychu, ale Bank Niemiec odmowil ich wykupu do chwili ustalenia prawowitego wlasciciela. Sedno sprawy tkwi w tym, ze papiery te zostaly zrabowane wiosna 1945 roku ze skarbca Banku Rzeszy przez specjalnie w tym celu utworzona jednostke Armii Czerwonej, chyba jedyny w historii zalegalizowany oddzial wlamywaczy.

Ale to tylko wierzcholek gory lodowej, jesli mozna uzyc tego porownania. Znakomita wiekszosc tych ogromnych bogactw pozostaje nadal w ukryciu, wojna bowiem wciaz jeszcze zbyt zywo tkwi w ludzkiej pamieci i ich posiadacze - bezprawni posiadacze - boja sie zamienic swe skarby na gotowke. Przy rzadzie wloskim dziala specjalny urzad zajmujacy sie wylacznie ta wlasnie sprawa, a jego szef, profesor Silvero, ocenia, ze nie udalo sie natrafic na slad co najmniej siedmiuset obrazow starych mistrzow, w tym wielu bezcennych wrecz arcydziel, a inny ekspert w tej dziedzinie, Simon Wiesenthal z Austriackiego kapsuła do floatingu
Zydowskiego Osrodka Dokumentacji, powiada dokladnie to samo, dodajac przy tym, ze wielu poszukiwanych na calym swiecie zbrodniarzy, takich jak na przyklad wysocy ranga oficerowie SS, zyje w luksusie czerpiac fundusze z szyfrowanych rachunkow bankowych rozsianych po calej Europie.

Silvero i Wiesenthal sa swiatowej slawy specjalistami w dziedzinie prawnego odzyskiwania zagrabionych dziel sztuki. Niestety oprocz nich jest jeszcze kilka innych osob - trzy, cztery, na pewno nie wiecej - posiadajacych taki sam, jesli nie wiekszy, zasob informacji na ten temat, pozbawionych jednak zasad moralnych swych kolegow po fachu, jesli wolno mi tak to ujac, dzialajacych w ramach obowiazujacego prawa. Ich nazwiska nie sa dla nikogo tajemnica, ale osoby te pozostaja nietykalne, gdyz nigdy nie popelnily zadnego przestepstwa, o ktorym by ktos wiedzial, nigdy nie probowaly sprzedawac niczego podejrzanego. Ich manicure ursynów
papiery wartosciowe sa zawsze nienaganne, prawo wlasnosci przedstawiajacych je do wykupu osob niezbicie udokumentowane. Niemniej jednak ludzie ci sa kryminalistami, i to na skale miedzynarodowa. A najzreczniejszego i najlepiej prosperujacego z nich goscimy wlasnie na Wyspie Niedzwiedziej. Jego nazwisko brzmi Johann Heissman.

-Heissman?!

-Nikt inny. To niezwykle uzdolniony chlopak ten nasz Heissman.

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group